sobota, 19 kwietnia 2008

Znajomi na działce

Zaprosiłem dziś znajomych na działkę. Rozpaliliśmy grila i ognisko z gałęzi. Upiekliśmy kiełbas, boczku, karkówek i kaszanek multum. I cukinię z masełkiem i przyprawami. I ciastka mieliśmy i napoje gazowane. Nawet piwo bezalkoholowe. Narwaliśmy pełne wiadra kwiatów. Wypuścilismy do stawu karpia kupionego w hipermarkecie. Któren to karp już w blaszanym pojemniku sklepowym stracił zupełnie nadzieję. I wypuszczony do stawu uwierzyć nie mógł, że otacza go bezmiar wód i głebina porośnięta zielem. I stał ów karp przy brzegu znieruchomiały. I zanim się oddalił chwila naprawdę minęła długa.
My też pobiegliśmy z porotem do naszych boczków, kiełbas, karkówek a kaszanek na ruszcie dymiących, do naszych ciast i gazowanych napojów bez alkoholu.
Załadowaliśmy naręcza kwiatów do naszych aut i rozjechaliśmy się do domów. Stoję pod drzwiami mieszkania, w ręce dwie torby z jedzeniem, jedna z napojami, trzecia z prezentami i nagle zauważam, że nie mam kluczy! Pukam zatem cichutko, bo zona może właśnie syna ukołysala, budzic nie chcę. Ale nikt nie odpowiada. Nikt nie woła "Już! Już!" . Nikt drzwi nie otwiera. Pukam więc głośniej. Ale znowu głucho. Dzwonek naciskam. Nic nie dzwoni. za telefon chwytam numer do żony wykręcam "Abonent poza zasięgiem". O raju! Co też stać się mogło? Żona z synem w domu została, bo dziecko przeziębione lekko. Temperaturę miało, kaszel i katar. Czyżby gdzieś poszli? Do szpitala? Do teściowej? Telefonu nie mam. Co robić?
Pustka się pode mną nagle otworzyła wielka. Nic te grile, kiełbasy, kwiaty, karpie!
cdn.